jak chodziłam do podstawówki to łaziłam na wagary często, nie tylko od święta 🙂 wyjeżdżałam z miasta jak najdalej się dało.
w ogólniaku akurat w ten dzień lubiłam chodzić na lekcje 🙂 nie dlatego, że były skrócone czy działo się coś ciekawego (choć z tych powodów też), ale najbardziej podobały mi się te starania nauczycieli „co by zrobić żeby uczni w tym roku zaciągnąć do szkoły w ten dzień”. z tego co pamiętam to nieraz udawało im się „przyprowadzić” dużo osób, no ale zawsze nadal znajdował się ktoś kto był na tyle odważny, ale np. potem musiał lekcje odrabiać w jakąś sobotę (przykład kolegi z innego miasta) 🙂
no a teraz jestem na studiach zaocznych, więc nie mam jak uciec ze szkoły i już też niewiem czy bym to zrobiła…

a wy jak spędzacie ten dzień?
i co o nim myślicie?