Opowiem jeden niby nic nieznaczący dzień z mojego życia. Niby nic się nie zdarzyło, a tyle można o nim napisać! Wydarzył się kilka miesięcy temu, ale dzięki zapisaniu mogę go dziś doskonale odtworzyć. Warto zachowywać wspomnienia. Zapisując ważne momenty uwieczniam w ten sposób to jaka byłam, co myślałam i co robiłam.

Poszłam po wpis do nauczyciela od ekonomii. Byłam szczęśliwa, że zdałam. Nauczyciela nie było, ale sekretarka pokazała kupkę z indeksami. Dzięki mojemu czarno-białemu od razu go rozpoznałam mimo sprzeciwu, że to są indeksy zaocznych (nie wspomniałam jej, że właśnie w ten sposób studiuję).

Poszłam tego dnia do wpłatomatu. Żeby znaleźć czynny wpłatomat mbanku to trzeba mieć szczęście. Przede mną stały dwie osoby. Kobieta męczyła się wpłacając kasę – widocznie był to jej pierwszy raz, długo czytała i zastanawiała się co robić, cośtam gadała do siebie. Nie podeszłam, bo przede mną ktoś stał. Uroczy człowiek w białej koszuli, bardzo przystojny. Podszedł i jej pomógł. Poczekała na wydruk i poszła. Cośtam jej musiało nie działać, bo mu się nie udało. Podeszłam już wtedy do niego i pisało że wpłatomat nieczynny. Tamta babka odeszła uśmiechnięta, więc jej się zapewne udało. Porozmawiałam z tym mężczyzną chwilę właśnie o tej sprawie, jakiego pecha mamy :). Potem powiedziałam, że muszę już iść (czyli jak zwykle uciekłam).

Idąc przez deptak w ciągu dnia zawsze ktoś rozdaje ulotki. Naliczyłam co najmniej 6, a mogło być nawet 8 rozdających. Nie biorę zawsze i od wszystkich. Biorę co mnie interesuje (akurat wtedy kursy dokształcające) i gdy nie mam siły odmawiać. Czasem odmawiam dziękując, czasem odwrócę się w drugą stronę. Pewnie większość ludzi tak
własnie ma – zachowa się zależnie od humoru. 

Byłam po wpis z kajakarstwa do zaliczenia obozu. Dostałam propozycję kolejnego, ale się nie umiałam zdecydować od razu. Pamiętam, że nauczycielkę pływania słyszałam z drugiego pokoju (a powinnam była się do niej już dawno zgłosić), cośtam o obozie z kimś gadała. Nauczyciel od siatkówki ustąpił mi miejsa przy biurku i siedziałam naprzeciwko mojej nauczycielki podczas gdy rozmawiałyśmy i wypisywała mi książeczkę kajakową. Było naprawdę miło.

Wstąpiłam również do biblioteki. Teraz wiem, że to musiał być lipiec, bo w lipcu była nieczynna, ale oddałam książki.

Poszłam też do baru mlecznego. Mojego ukochanego. Niecałe 15 minut od mojej szkoły, niedaleko deptaka. Idąc do stolika rozlałam trochę zupy, czym się nie przejęłam i o czym zapomniałam, a gdy patrzę na kartkę z wypisanymi punktami co się działo tego dnia – to od razu to mi się przypomina jak to szczegółowo było.

Idąc na dworzec wstąpiłam do biura podróży gdzie wydają karty euro26, ale przeraziłam się ilością obecnych tam osób przy stanowisku wydawania kart: 2 obsługujące, 2 obsługiwane i chyba 2 oczekujące. Obróciłam się i wyszłam.

Wracałam do domu pociągiem. Miałam 3 przesiadki. Ostatni się spóźnił.

Tyle mogę odtworzyć na podstawie ośmiu punktów zapisanych przed dwoma miesiącami na kartkach. Tylko jednego punktu nie mogę rozszyfrować: „koleś j.długie włosy i jego głos”. Niewiem gdzie ktoś taki był, ale widocznie nie był wart zapamiętania :).

I dlatego właśnie nie cierpię gdy pytam kogoś co u niego słychać to odpowiada mi ktoś, że nic. Ja z takiego jednego głupiego dnia, który można skrócić do: „pojechałam załatwiać wpisy do szkoły” aż tyle napisałam! Myślę, że każdy tak potrafi :).

🙂