Pierwszy weekend, że zostałam odcięta od neta i już natchnienie zniknęło….a tyle miałam pomysłów! I jeszcze wykotzystałam poradę Segritty żeby za każdym razem gdy przychodzi Wena brać klawiaturę albo długopis do ręki i zapisywać. Tak powstał poprzedni wpis o sąsiadach. W środku nocy zapisałam, a gdy dorwałam neta to opublikowałam. 
Powinnam pisać. Zwłaszcza, że zdiagnozowałam u siebie nerwicę i w jednych z porad było, żeby zapisywać co mnie męczy. To ma działanie odprężające i wyciszające. A skoro ja większość emocji chowam „do środka” to zdecydowanie pisanie jest dla mnie. 
Do tego dochodzi wąziutkie grono odbiorców i jestem cała happy i w swoim żywiole, bo czuję się potrzebna :).
Tak właściwie to załatwiłam sobie internet. Teraz mogę mieć go wszędzie, gdzie jest sieć komórkowa. A jak jeszcze przekonam się do pisania na tablecie (jak tetaz robię) i zacznie mi to wychodzić bezbłędnie to już będzie cacy i notatki bez opóźnień. Tej notki nie wrzucę odrazu, jeszcze muszę popoprawiać literówki i przenieść na stronę blog.pl. 
Piszę w autobusie pracowniczym. Pół godziny jazdy warto na coś pożytecznego wykorzystać. Dzisiaj akurat dobrze się czuję, ale co się dziwić – mam moje kochane drugie zmiany, wieczorem obejrzałam głupkowaty film na yt, zasnęłam zmęczona, wyspana poleżałam z kawką na spokojnie i w pół godziny zebrałam się do wyjścia i… oto jestem 🙂
PS. Odkryłam w sklepie dla Androida aplikację Blog.pl. Jeśli tak jak i strona otwierana przez laptopa – na bieżąco zapisuje szkice notatek to jestem za używaniem jej na moich sprzętach.