Podejrzewam, że to najwcześniejszy wiek, w którym o takim życiowym spełnieniu można mówić. Dwudziestolatkowie dopiero sobie życie układają, szukają miejsca, a trzydziestki już się mogły czegoś dorobić i wiedzą czego od życia chcą. Głównie chodzi o znalezienie swojego miejsca w stadzie. Jak te pingwiny ze zdjęcia.
Ostatnio „świeża” 27-latka rozpaczała przy mnie, że ma już tyle lat, a ani męża, ani dzieci. Zastanawiała się co jest z nią nie tak. Ja pomyślałam, że na pewno jej nastawienie…
Czy bez zaobrączkowanego faceta i grupki bachorków nie można być szczęśliwą? Można. Zdecydowanie można. Zależy od podejścia do życia, bo nie dla każdej kobiety liczy się liczba adoratorów i dzieci.
Ja jestem sama, jestem szczęśliwa, a mam tylko kilka lat więcej niż ta dziewczyna. Porównania ogólnie rzadko kiedy mają sens, ale w tym przypadku pokazać można tą wyraźną różnicę w postrzeganiu świata. Widać jaki wpływ ma to nastawianie, o którym wspominałam. Ważne jest, czy osiągasz właśnie to, czego oczekujesz od życia.
Wcale nie jest tak, że jestem samotna. Mam mnóstwo zajęć, zainteresowań. Na wiele nowych nawet nie mam czasu, a tylko chęci. Spotykam się ze znajomymi – zwykle to ja do nich wpadam (bo lubię), a czasem chodzimy na imprezy, na które się wystroję, bo mam ochotę kogoś poznać. Zauważyłam jednak, że stroić wcale się nie trzeba. Wystarczy odrobina otwartości, okazanie zainteresowania innymi. Choć zwykle siedzę z boku, to jednak przydaje się moja osobowość badacza jako dobry temat do rozpoczęcia rozmowy.
Żyję z dnia na dzień, ale i mam pewnego rodzaju plany. Wszystkie moje potrzeby są zaspokajane. Nie oszukuję się. Jest mi dobrze z tym jak jest. Zawsze pamiętam, że kąt widzenia zależy od kąta siedzenia, a im wyżej małpa się wspina, tym wyżej wystaje jej tyłek. Nie komplikujmy sobie życia, bo tak łatwo może być tak pięknie.