Instynkty to coś, co bywa uśpione. Nie można jednak powiedzieć, czy ktoś ma jakieś, czy nie ma. Pojawiają się one nagle, w potrzebnej chwili. To, że nie działa na mnie płacz cudzych dzieci, wcale nie oznacza, że na pewno będę tą złą.

Moja rozmówczyni, która natchnęła mnie do poruszenia tego tematu, przekonała mnie, że chodzi o pewnego rodzaju dojrzałość w byciu matką. Jej było dobrze, gdy nie miała dzieci i czuła się spełniona jako żona i kobieta. Teraz nie wyobraża sobie życia bez swoich chłopaków. Nigdy by ich nie oddała i może dla nich wiele poświęcić.

Te chłopaki mają już po kilkanaście lat. Nastolatki sprawiają masę problemów, a ona ostatnio sama jakoś sobie z nimi radzi i cieszy się każdą okazaną przez nich czułością. Ja patrzę na tą rodzinę z boku i widzę co oni kombinują za jej plecami. Gnojki eksperymentują z różnymi rzeczami, ale to do niej chodzą po pomoc i to ona ratuje ich z opresji. Doskonale wiedzą, że mogą na nią liczyć.

Myślę, że to zdrowa relacja między matką a dzieckiem. Takich ludzi jak ona warto słuchać i z nimi przebywać, bo można przy nich uczyć się, brać przykład i pomagać sobie nawzajem. A ja jak będę miała swoje bachorki to się dopiero przekonam, co z tym moim instynktem. Póki co nie ma co gdybać.