Takie cudo zamówiłam:

Takie chude to i małe. I ma być w pięknym stanie, choć używany. Ma mnie zachęcić do pozbycia się pewnego sprzętu, który już coraz rzadziej używam i zastanowić się nad pozbyciem się jeszcze jednego, którego ten maluch ma szansę wyprzeć.

Wszystko zależy od tego, jak się będzie ten nowy sprawował. Jak z pisaniem, łącznością i funkcjonalnością. W opisie wszystko pięknie. Jest wspomniana jedna usterka, ale mam nadzieję, że rzeczywiście okaże się mało przeszkadzająca.

Na początku tygodnia (a z moim szczęściem do listonoszy w połowie) już powinnam go mieć. I używać. Wykorzystywać na maksa. A potem kolejny weekend na wsi i już tego dużego świecącego ekrana będę mogła włożyć do sejfu. Tylko jeszcze sejfu nie załatwiłam.

Pamiętam jak wariowałam w oczekiwaniu na tableta, a potem na telefon. Tygodnie udręk i zniecierpliwienia. Tu na szczęście mają to być tylko dni. Jakoś przeżyję. Weekend wolny i potem wir pracy i jakoś to dalej pójdzie. A raczej przyjdzie. Samo :).

🙂