Chyba rzeczywiście pozbędę się Dużego. Bardzo bym tęskniła za Acerkiem, no ale życie idzie dalej i zmiany zawsze (prędzej czy później) wychodzą na lepsze.

To dziwne, że po zaledwie kilku dniach używania 10-calowego ekranu (i to tylko po kilka godzin) już ten mój 14-to wydaje się ogromny. A co dopiero będzie jak zobaczę u kogoś 17-kę czy coś jeszcze większego!

Dziś zobaczyłam wielką zaletę monitora matowego. Siedziałam w jasny dzień w kuchni przed dwoma (parowałam je i w końcu odkryłam czemu mój Acerek nie chciał innym nic dać, a tylko potrafił brać). Otóż – w błyszczącym widziałam wszelkie odbicia – kredens z tyłu, mój zarys itp. Na dworze nie dawało się w słońcu z niego korzystać. Zawsze musiałam chować się do cienia. Mój wcześniejszy Acer miał matową matrycę, ale kolory jakieś wyblakłe, więc zdecydowałam się na następny z wyświetlaczem a la lusterko i lepszą grafiką.

A ten mój Asusek nie ma zintegrowanej grafiki, a dedykowaną, więc jest nawet jakiś taki chyba lepsiejszy. Z czasem okaże się jak będzie się sprawdzać. Na aukcji była wspomniana usterka związana z chwilowym znikaniem obrazu. Miganie co chwilę może być kłopotliwe, ale póki co dziwnie się zadziało tylko raz dłużej, a kilka razy chyba się po prostu wygaszacz włączał i ekran na pół sekundy znikł.

Najważniejszym motywem do zakupu netbooka była dla mnie mała klawiaturka (i jeszcze wygodna), małe rozmiary i długa praca na baterii – i udało się! Jest już naprawdę nieźle z szybkim pisaniem przy patrzeniu tylko na ekran. Literki można ustawić większe, więc można i przy stole wygodnie się ułożyć (powiększyć) i leżąc na kanapie pisać (zmniejszyć, bo nos prawie wchodzi w monitor). Teraz już prawię leżę głową na nim, bo jestem taka zmęczona…

Słucham sobie teraz muzyki i czekam aż dostawca internetu zmieni w ustawieniach sieci adres MAC. To znaczy skasuje acerowski i wpisze asusowski. Dzięki temu będę miała na maluchu normalny internet. Co prawda nacieszę się nim tylko tydzień, bo czeka mnie potem przeprowadzka i wycieczka, ale zawsze to coś. Na szczęście udało mi się z dniem internetu próbnego i mogłam sobie zaktualizować system i wgrać to co najważniejsze, czyli Evernote i Chrome.

Poza monitorem i związanymi z nim sprawami większych różnic między nimi nie widzę. I tu mam Windowsa 7-kę i tu. W jednym Ultimate, w drugim Starter. Bardzo się cieszę, że poznałam ten system. I tak jak poprzednio od 98 skoczyłam do XP, omijając 2000, potem omijając Vistę skoczyłam do Win7, tak teraz sądzę, że ominę Ósemkę (wczoraj chwilę miałam się z nią ponownie zapoznać i znów nie podpasowała) i poczekam na coś fajniejszego. I ładniejszego.

W końcu, mimo, że mam sporą wiedzę na temat komputerów, to wciąż jestem kobietą i patrzę na wygląd sprzętów, których używam. I po kilku miesiącach wciąż się chcę nimi zachwycać. I zachwycam, dlatego teraz ciężko będzie się rozstać z Dużym. Ma swoje zalety (typu napęd cd). Może poczekam na gorsze dla mnie czasy? Tylko, że sprzęty elektroniczne tak szybko tracą na wartości… Nie wiem co robić, jeszcze nie zdecydowałam ostatecznie. Na razie rozpytuję znajomych, czy ktoś jest zainteresowany. Ktoś jest?