Mam strasznie zmienne nastroje. Niewiem co mi jest. Cokolwiek ktoś mi powie, ja odbieram to jak atak na mnie. A gdy widzę, że komuś jest źle to też mi się wydaje, że to przeze mnie.
Zauroczyłam się. Zaczęłam tą osobę denerwować i mi teraz źle, że jest smutna.
Nie umiem tego odkręcić. Nie umiem spytać wprost. To zachowanie mnie wkurza. Dziecinada.
Wiem, że trochę musi być źle by było dobrze. A wcześniej było bardzo dobrze, więc czemu się dziwię, że teraz jest źle.
W świecie panuje harmonia. Uczuć, kolorów i zachowań. Jak za dużo piasku przesypie się w klepsydrze na jedną stronę to potem to się wyrówna. Taka jakaś sprawiedliwość na tym świecie istnieje. Jak będą mocne upały to będzie lał deszcz.
Tylko dlaczego tak ciężko docenić dobro i pogodzić się z tym złem?