image

Postanowiłam powymieniać swoje sprzęty główne, czyli telefon i komputer, na nowe. Na takie, które będą zawsze sprawne.
Telefon już zmieniony, bo poprzedni się zacinał, szybko rozładowywał i nie mogłam na nim szybko pisać. Do tego był (a właściwie jeszcze gdzieś tam jest) brzydki. Kobietą jestem i chcę się otaczać pięknymi przedmiotami. Coś w tym dziwnego?
Na wybór tamtego telefonu wielkiego wpływu nie miałam, bo potrzebowałam coś pilnie, a on był pod ręką, więc go odkupiłam po bliskiej znajomości.

A teraz szykuję się do zmiany laptopów. Najpierw pozbędę się czarnego dużego sprawnego (choć z zewnątrz ma piękną biało-różową naklejkę naklejoną tuż po zakupie i chyba jednak klapa jest ciemna srebrna). Bo duży. Potem małego białego, którym tak się niedawno cieszyłam… Jednak problemy z matrycą są zbyt wielkie i albo naprawa albo wymiana na całkiem nowy sprzęt. Zdecydowałam się już nawet na model. Tylko pieniążków brak. A kilka rzeczy czeka w kolejce do sprzedania… a właściwie nawet nie w kolejce tylko w torbie…

No i z tym wiąże się ta tytułowa lista. Zapisałam sobie w poniedziałek rano co trzeba zrobić. Nagle okazało się, że choć załatwiłam od końca zwolnienia naprawdę mnóstwo spraw, to jednak pojawiły się nowe i jest ich sporo. Na przykład na 9 rzeczy do zrobienia w Mieście byłam w stanie zrobić przez te pare dni tylko 5. Na resztę brakło czasu i sił. A wszystkie te sprawy są pilne albo czekają od dłuższego czasu na załatwienie…
Możliwe w ogóle jest zrealizowanie wszystkiego co się zaplanuje?

Na weekend też mam kilka spraw do zrobienia i ciągle jeszcze dochodzi coś nowego. Nie dopisuję ich na razie i po weekendzie napiszę co z tego wyszło.
A teraz relaksik po raz pierwszy w tym miesiącu przed telewizorem…