Oj ciężki to był dzień. Do 2 czytałam ebooka, obżerałam się i rozmawiałam ze znajomymi na fb. Potem spałam do 11. Obudził mnie kurier z umową z sieci, do której przychodzę i nie wydał mi tejże z powodu wyciętych ramek przy skanowaniu dowodu (w sensie, że nie widać kształtów dowodu, tylko są prostokątne wycięcia przodu i tyłu). Podobno ta sieć taka czepialska.. no trudno, mi się nie śpieszy, a kurier do mnie zawita za kilka dni znów.
Potem była kąpiel i bolesna depilacja jednej (tylko) nogi. Ledwo zdążyłam zrobić sobie dwie kanapki. Jedną zjadłam w aucie jadąc do pracy, a druga została przeze mnie wszamana gdy wracałam z auta do mieszkania. Póki co znajduję miejsce parkingowe w otoczeniu bloku, ale niestety coraz dalej od klatki…
W robocie dwie kawy i stanie. Moje nóżki i żebro mają dość. I jeszcze dziesięć minut przed końcem zmiany musiałam dzwonić po mechanika żeby przyszedł, bo mi się maszyna spieprzyła i wyła na prawie całą halę. Wstyd jak nie wiem co, w końcu gościnnie występowałam i miałam plan dużo zrobić. A schrzaniła się przy ostatnich produktach wyciąganych z maszyny.
Ech…
Ostatnio kilka dni miałam takich ciężkich. Pewnie początki zimy mnie dobijają. Plusem z tego dnia jest, że w końcu miałam okazję wypróbować spray odmrażający szyby – i faktycznie działa. Koniec skrobania lekkiego szronu i zaczadzania całego parkingu!