Kiedyś myślałam, że wystarczy zapłacić te kilka tysięcy (a czasem można nawet kilka stów) za samochód i już mieć. I że można jeździć i tylko dolewać benzynę.
Może i są takie auta, co się nie psują. Ale znam osoby, które kupują prawie nówki, albo w komisach, w których jest jednocześnie warsztat i dają gwarancję na bezpłatne naprawy przez jakiś czas, a i tak muszą później dopłacać do tego „interesu”.

Auto daje wolność, swobodę poruszania. Pozwala zaoszczędzić dużo czasu. Jest wygodne. Można zabrać ze sobą więcej rzeczy i dzieląc koszty paliwa jest taniej. Przy małym benzyniaku miałam tak, że za 100 km we dwie osoby płaciliśmy tyle co za transport publiczny. Przy aucie na gaz tylko leciutko dopłacam niż za jedną osobę. Do tego jeszcze, biorąc pod uwagę moje wiejskie miejsce przebywania na weekendy (dojazdy tam są tak rzadkie), zauważyłam, że auto naprawdę pozwala oszczędzić sporo czasu.

Z tym, że każde auto się psuje. Nowe, autoryzowane w salonie, musi mieć oryginalne części i przez to naprawa serwisowa potem jest jeszcze droższa. Najtańsze graty „lepi” się tańszymi częściami. Często są to bardzo dobrej jakości zamienniki. Trzeba tylko znać się na firmach lub mieć kogoś takiego bliskiego, kto doradzi. Sprzedawcy chcą sprzedać towar – przeważnie im droższy tym więcej zarabiają.

Moje autko przeszło wiele napraw. Mam go półtora roku. Wpakowałam w niego tyle kasy, za ile go kupiłam, a pewnie nawet więcej. Nie do końca byłam na to przygotowana. I jeszcze mnie przeraża fakt, że droga i skomplikowana naprawa prawdopodobnie okaże się być nieunikniona. Termin jej zbliża się nieubłaganie… a do tego akumulator, czyli serce autka.

image

Nawet gdy pod maską wszystko porządku to dochodzą jeszcze dwie duże przymusowe opłaty. Opony i ubezpieczenie. Właśnie to pierwsze przede mną, a drugie za mną. Jest mnóstwo firm, które niby kłócą się o klienta, a jednak te ceny są porażające. Wiele osób się dziwi, że osobiście płacę tak mało za OC, ale jednak wydać tyle naraz to dla mnie dużo. A dopłacać więcej za możliwość rozłożenia na raty uważam za głupotę, skoro mogę załatwić to taniej i tylko jeden raz się stresować. Potem, jak już się pozbieram po wydaniu tych kilku stów, mam prawie rok spokoju.

Tak więc autko to nie tylko paliwko, oponki, środki do czyszczenia. To zawsze jakieś dodatkowe koszty. Dużo części przecież się zużywa, auto to maszyna. A bezpieczeństwo na drodze najważniejsze.