Wielki problem po kilku dniach przestaje być wielki. Wystarczy się od niego odciąć na jakiś czas, i po kilku chwilach, dniach, tygodniach – popatrzeć na niego z innej strony. Ocenić na chłodno, bardziej obiektywnie. Czasem można podpytać innych jak daną sytuację widzą. Czasem to opinie zgadzają się z naszymi wątpliwościami, a czasem im wprost zaprzeczają. Ułatwiają podjęcie decyzji.

 

Po odpoczynku, odłożeniu spraw, problemów na bok, przychodni natchnienie.

 

Pamiętam jak miałam na studiach – dużo kucia naraz? Okej, ale pod warunkiem, że przerwy w nauce (nawet mimo bardzo ograniczonego czasu) poświęcę na coś zupełnie innego i nie będę sobie materiału w głowie układać, zapomnę na chwilę o egzaminie i naprawdę zajmę się czymś innym. Pamiętam jak na przykład wychodziłam na spacer w towarzystwie nowego chłopaka i nakłaniałam go do opowiadania o sobie. Poświęcałam mu czas pod warunkiem, żeby tylko nie wspominał o egzaminie. Moja rodzina i znajomi myśleli wtedy, że tracę czas, że zakochałam się już, a ja po prostu w ten sposób odpoczywałam. I ten sposób na naukę się sprawdzał! Potem na egzaminie były piękne oceny.

 

Umiejętność odpoczywania jest bardzo ważna. Każdy musi znaleźć sobie swój sposób. Trzeba go też umieć wykorzystać w chwilach stresowych. Polecam mój, bo nie wymaga wiele energii :-).

 

Trzeba umieć odkładać sprawy na bok żeby „przeleżakowały„. Jak wino w beczce – najlepiej kilka lat. Albo jak dziecko w przedszkolu po obiadku. Albo jak dorosły po obfitym posiłku. Robimy się wtedy senni. Organizm nakazuje nam zwolnić żeby sobie mógł poradzić z przetrawieniem wszystkiego. Albo po prostu marsz na leżaczek!

Problem „przeleżakowany” to mniejszy problem, łatwiejszy do rozwiązania.