Około 10 obudziło mnie dobijanie się do drzwi. Chwilę wcześniej słyszałam sygnał syreny i pomyślałam, że to karetka wjeżdżająca w osiedle. Jednak zaraz po tym mi się przysnęło.
Dzwonek przy drzwiach mamy bardzo cichy i to ostre walenie było potrzebne. Inaczej nikt by u nas drzwi nie otwierał… W okach zasłony zasunięte, więc nie wiedziałam co się dzieje na ulicy.
Usłyszałam męskie głosy za drzwiami i lekko się przestraszyłam kto to i po co. Warknęłam „kto tam?” (nie lubię nagłych pobudek) i pan powiedział skąd jest i czy mogę otworzyć. Odkluczyłam drzwi, pan Strażak wyjaśnił, że sąsiadka z dołu twierdzi, że z naszego mieszkania w oknie od ulicy wydobywa się dym i czy może sprawdzić. Już rozbudzona grzecznie zaprosiłam go do środka. Kątem oka zauważyłam, że mój kotek gdzieś czmychnął. Pan zerknął akurat do mojego pokoju, bo tylko ja mam widok na ulicę. Moja piżamka i rozwalone łóżko potwierdziły, że właśnie wstałam i niewiem co jest grane. Pan wyszedł, zdał relację komuś w korytarzu i zamknęłam drzwi.
Odsunęłam zasłony, a tam tłumek gapiów i wielkie czerwone mrugające autko. Schowałam się i zaczęłam szukać kotki. Przestraszyła się franca, a ja z głupawki zaczęłam się z niej śmiać. Zrozumiała pewnie wtedy, że nic się złego nie dzieje i mój tchórz strzelił focha i poszedł do innego pokoju.
Tak gdy Pan Strażak powiedział skąd jest przypomniałam sobie historię o niesprawnych instalacjach gazowych (nawet przy poprzednim mieszkaniu w bloku obok starsza kobieta się zaczadziła na śmierć) i się przestraszyłam czy to nie to samo, ale Pan powiedział, że chodzi o dym. Przeszła mi też myśl o ewakuacji i uświadomiłam sobie później, że dwie bardzo ważne dla mnie rzeczy mam schowane i pewnie bym o nich zapomniała…
Panowie i ich wóz trochę jeszcze szumu narobili, a potem pojechali. Nic się chyba więcej nie działo. Fałszywy alarm jak to się mówi. Zastanawiam się co to za sąsiadka i czy może mgliste powietrze nie pomyliło jej się z dymem.
Ale co, jak co, takiej ciekawej pobudki jeszcze nie miałam. I cieszę się, że wszystko skończyło się dobrze.
O kurczę, znów słyszę syrenę… ale jednak nie tu. Teraz będzie ciągle jakiś taki dziwny strach?