Oto ona. Od środka.

2015-01-18 21.50.16

Tak, wiem, że zdjęcie kiepskiej jakości, ale już się za te dodawane przeze mnie foty wezmę. Telefon robi mi zdjęcia słabej jakości, a jest nim najwygodniej tu wrzucać.

Kupiłam lodówkę. Używaną. Małą. Na giełdzie. Za okazyjną cenę. Na giełdzie (można tam kupić wszystko o czym się zamarzy). Jedyny minusik jest taki, że niewiadomo czy działa.

Przy płaceniu okazało się, że tato, z którym ją kupowałam, zna znajomego sprzedającego, więc ten drugi powiedział, że zapłacimy jak będzie sprawna, a jak nie to ją oddamy. Zapewniał, że w listopadzie, gdy ją odkupił, to działała.  No ale i tak nie wiedziałam co o tym myśleć. Po podłączeniu radość, że działa, bo chłodzik był. Tato mówił, że agregat jest i wygląda ok. Tylko, że ten chłodzik to chyba z dworu przyniesiony… Potem pochodziła i jednak coś nie grało. Zamrażarka chłód, a wnętrze dość ciepłe. Dwa termometry do środka (a co!) i wyniki: 18 wewnątrz, 6 w zamrażarce. Pomiar z rana: 2 w zamrażarce.

Tatuś przyjechał i mówi, że jest nadzieja ją reanimować: przewracamy ją na główkę i niech stoi. Po kilku godzinach przewróciłam ją spowrotem na stópki i teraz odstaje. Troszkę poczytałam o transportach lodówek i aż boję się włączać. Po przekładaniu płyn smarujący może dostać się do parownika i przy uruchomieniu takiej może nastąpić zgon lodówki. Za 5 minut miną dwie godzinki od pionowania w kierunku sufitu, a tatuś mówił, żeby włączyć po godzince, więc zaraz się odważę podłączyć ogonek do gniazdka…

Trzymajcie kciuki, bo będąc na giełdzie dość wcześnie kilka małych już było sprzedanych, a zostały im same brudasy, antyki, takie, co niewiadomo czy działają i Ta. Nie uśmiecha mi się ponowne wstawanie raniuśko i pędzenie do tego miasteczka, a tylko taką opcję uznaję za możliwą.