Nie mogę usnąć.
Nie wiem czy to natłok myśli, czy fakt, że już wcześniej dziś trochę pospałam, czy z przemęczenia.
Może to sprawy, które zaplanowałam na weekend (oby długi był), bo nie mogę się ich doczekać.
Dziś w pracy zrobiłam rekord. Coś, co sądziłam, że jest nieosiągalne. 800 sztuk. A jeszcze coś porobiłam innego na koniec. Niewiem jakim cudem to zrobiłam, ale jestem z siebie dumna. Po niecałcyh 6 godzinach snu i to był mój ósmy dzień pracy pod rząd.
Teraz się przewracam z boku na bok i po malutku próbuję sobie wszystko poukładać sama ze sobą.
W ostateczności pójdę jeszcze raz na dymka (jak to jest, że jak ma się mało to się więcej chce?).
Ale na wszelki wypadek mówię sobie „dobranoc” :-).