Miesiąc nie pisałam na blogu, aż blog.pl się o mnie przypomniał.

A ja się tyle czasu do tego zbierałam, że aż minęło 30 dni. Następnego dnia po przypomnieniu opublikowałam notatkę bo kilka dni temu, w pracy, napisałam ją na komórce – o proroczym śnie. Był on z tydzień wcześniej i nie zapisałam od razu chociaż chciałam i nawet o tym komuś powiedziałam. Gdy komuś mówię co planuję to czuję się bardziej zmotywowana do zrobienia tego.

Na pewno dużo działo się przez ten miesiąc, ale niewiele pamiętam. Pomysłów na pisanie kilka miałam. Trochę niefajnie, że jeden z planów noworocznych mi upadł. Na szczęście jeszcze nie koniec roku, więc nie skreślam go jako niezrealizowanego.

Już wiem! Przecież 21 marca zaczęłam zamawiać sobie nowy czytnik. „Zaczęłam”, bo było z tym trochę przygód. I z samym zamawianiem i z wyborem. Byłam już gotowa na kupno czytnika takiego samego jak miałam – Kindla Keyboarda, z kilkoma sprzedającymi nawet pisałam. To stary model i nie ma opcji kupna nowego, chociaż zwykle przy sprzętach mi zależy na gwarancji. Jednak pojawiła się promocja na najnowszego Paperwhita, czyli czytnika ze światełkiem. Zwykle są promocje ze zniżkami o 20 euro, a teraz było aż o 40! Kilka dni się zastanawiałam i już chciałam kupować wersję ciut droższą od najtańszej , ale z wysyłką do Polski, ale okazało się, że spóźniłam się o jeden dzień, bo już jej nie było. To zaczęłam się głowić jak ją zamówić do Niemiec i potem do mnie. Najpierw chciałam zamówić na adres koleżanki w Berlinie. Pomyślałam, że czeka mnie wycieczka, albo że ona przyjedzie na święta do miasta moich rodziców. Przyjazdu jednak nie miała w planach, a mnie wycieczka by zeżarła i wolę pojechać tam na ciut dłużej i coś porobić, a tu ani wolnego ani pogody. Więc zamówiłam na jej adres i potem miała mi odesłać. Jednak były problemy z przelewem z mojej karty płatniczej i w tym czasie odkryłam, że jeśli ona wyśle mi to czy pocztą czy kurierem to będzie dużo dużo drożej niż przez pośrednika, o którym czytałam. Wycofałam zamówienie i złożyłam jeszcze raz, na adres pośrednika. Nadal były kłopoty z płatnością, aż w końcu doczytałam dlaczego – limit do przelewów walutowych. Próbne euro przechodziło, ale  nic poza tym. Naprawiłam swoje gapiostwo i przyszedł czytnik na adres pośrednika. W piątek przed świętami się go spodziewałam w Polsce, bo w czwartek przyszedł do nich i już rozpoczął podróż, czyli szybko wysłali go na mój adres. Jednak utknął w Czechach (z Niemiec do Polski przez Czechy, ale co tam…). Na święta. Wieczorem pojawiła się na stronie pośrednika informacja, że od tego ranka do wtorku mają wolne. Tak więc przeczekałam te cholerne wolne i przyszedł chyba w środę. Rano był kurier, ja w pracy, żadnego telefonu, a siostra sprawdziła stan paczki to status zmienił się na „zostawiono awizo”. Po pracy pojechałam do siebie zła na kuriera, że żadnego telefonu, a tam na kartce (awizie) przyklejonej do drzwi wejściowych klatki informacja, że od godz 13-14 (był ok. 9) można przesyłkę odebrać kilka kilometrów dalej. Co ciekawe, w sklepie zoologicznym :). Dalej pełna obaw, bo w końcu to sprzęt elektroniczny, a kilka dni był w drodze, coś mu się mogło stać, ale podskoczyłam na górę po dowód osobisty i od razu z powrotem do auta i po paczkę. Odebrałam, drapaki dla kota pooglądałam i wróciłam. No i zakochałam się w nim od razu. Mniejszy od tamtego i nawet tak strasznie mi nie przeszkadzało, że czarny. Tydzień później załatwiłam etui i już jest piękny, z wierzchu różowiutki.

2016-04-24 16.29.31 [302264]

Ostatnio siedziałam w każdej wolnej chwili i czytałam. Około 7 książek wchłonęłam. Ostatnia zajęła mi cały tydzień, była mega długa, ponad 20 godzin czytania. Oczywiście nie wiem ile stron, bo tego nie miałam możliwości sprawdzić i nie jest mi to potrzebne. Jednak książka ta nieźle mnie wciągnęła, postacie były ciekawe i doczytałam. Tytuł To „Źródło” Ayn Rand.

Trochę też próbowałam czytać po angielsku, pościągałam jakieś próbki, poodkrywałam co ten model w sobie ma, wypróbowałam przeglądarkę, znalazłam sposób na czytanie notek blogowych i jest git.

Po tej długaśnej o odpoczynku pomyślałam, ale jednak chyba zaraz sobie coś nowego poszukam.

Faktycznie sprawdza się, że jak się dużo czyta to się dużo pisze – stąd powstała „niechcący” taka długa notka :).