Miałam proroczy sen. Naprawdę.

Gdybym opisała go na świeżo więcej bym pamiętała a tak to tylko króciutkie urywki.

Śniło mi się że schodziłam po schodach w pracy na halę, odwróciłam głowę, bo zagadała mnie koleżanka. Ta, która wyjechala na dwa tygodnie i niewiadomo było kiedy wróci. Po zejściu po schodach popatrzyłam na nią drugi raz a to już nie była ona tylko inna koleżanka, jej imienniczka.

Kilka dni wcześnie pisałam z nią wiadomości i dowiedziałam się, że jeszcze nie wraca, nie wie kiedy ale tydzień później na bank będzie.

To było dziwne. Wyśniłam ją. Wyśniłam jej wcześniejszy powrót.

Niedawno zastanawiałam się czemu nie śni mi się pracka i czemu nie pamiętam snów. Czyżby praca mi serio zobojętniała i miewam tak głębokie sny, że nie jestem w stanie ich zapamiętać?

W pracy gdy zobaczyłam tą dziewczynę na żywo to byłam w mega pozytywnym szoku. I ze względu na jej widok i na sen…