Dzisiaj zaczynam serię badań, z których mogłam skorzystać w ramach programu profilaktycznego fundowanego przez moją pracę.

Po pierwszym usg schowałam się w piwnicy kawiarni przy rynku Wielkiego miasta. Następne przede mną.
Piję kawę oczywiście.
Jeszcze dziś mam jedno badanie i rozmowę z lekarzem. Potem za tydzień pobieranie krwi (itp) i kolejne konsultacje. W sumie jest tego sporo.
Nie wiem czy bym się za to wzięła gdybym miała to robić na kasę chorych. Co ja piszę! Na pewno bym się nie wzięła za to tak kompleksowo. Pewnie poszłabym tylko do ginekologa ponarzekać jak znów mnie będzie coś boleć. A badania roczne kontrolne („goła” morfologia) potraktowałabym jako całkowite.
I ciągle wiedziałabym, że coś mi jest ale nie wiedziałabym co. Przecież to, że pracuje fizycznie a mimo to nie mam ochoty jeść nie jest normalne. Poza tym bólu można w życiu unikać. Ból to znak, że coś w nas dzieje się nie tak jak powinno się dziać. Organizm krzyczy żeby mu pomóc. Tłumienie tego krzyku to tylko jedna z bitew a nie cała wojna..
 
Pięknie to napisałam.
Mam jeszcze ponad godzinę czasu. Pochwalę się, że przeczytałam już 10 książek Cobena z serii o Myronie. Jednak okazało się, że są jeszcze dwie.. Poszukam i czytam.
A jednak te kolejne dwie to już nowa seria. Tak więc mam zaliczone! Jakoś miesiąc albo dwa mi to zajęło.
Strasznie mi się podoba postać Wina a w ostatniej z książek musiał się ukryć na jakiś czas. Ciekawa jestem co będzie dalej, więc pewnie wcześniej lub później poszukam tych kolejnych czasowo książek. Cobena się świetnie czyta, polecam!