Wciąż nie miałam na tyle czasu żeby przysiąść do komputera i coś ze starszych rzeczy tu dodać. Ostatnio znów chodziłam po lekarzach i jeszcze będę. Warto się badać, a nuż coś znajdą, wyleczą i odkryjemy dlaczego nasze samopoczucie nie jest takie super, jak mogłoby być.

Poza tym ostatnio dużo wychodzę z domu. Koniec zimy, koniec wymówek. Niedługo otwierają centrum fitness w mojej okolicy i to tak niedaleko, że auta nie będzie trzeba brać, bo głupio by to wyglądało. Do tego nawet towarzystwo do chodzenia mam, chociaż nie stuprocentowe.

Kot nadal ma napady szału. Byłam z nią nawet u weterynarza. Powiedziałam, że jest agresywna, nie radzę sobię z nią i dostała jakieś lekopodobny specyfik (oczywiście po zbadaniu czy fizycznie wszystko okej). Niestety ja, jak to ja, po tygodniu zgubiłam te jej tabletki. Znalazłam po kolejnym tygodniu i dawałam jej. No ale brała tydzień, potem tydzień nie, a potem znowu tydzień, więc taka kuracja chyba o kant tyłka warta i już na wizytę kontrolną się nie wybrałam. Lubię wiedzieć, że jest na mnie zły gdy coś jest nie tak. Teraz to chociaż wiem, że życzy sobie inny wkład do kuwety. A! Znów tu przylazła i chce mnie jeść. Ja to muszę być smaczna..