Wróciłam po urlopie i od razu z rana czekała mnie kolejna część badań. Tym razem nie udało mi się zaplanować takiej długiej przerwy między badaniami i przez to, że spóźniłam się na pierwsze badanie to faktycznie spóźniona byłam na każde z tych trzech.

Poprzednio pisałam o pierwszej serii. Dzisiaj coś znaleziono. Moje pierwsze skojarzenie z tym było „szukajcie a znajdziecie”. Prawdopodobnie mam naczyniaka na wątrobie. Uspokaja mnie to, że nie mam stuprocentowej pewności, że ta zmiana na USG to to, a także to że ma je około 5% ludzi oraz pocieszające jest również że ten”mój” ma 1,5 cm, a od około 10 cm należy się naczyniakami przejmować, bo mogą pękać i powodować bóle. Przy tej okazji dowiedziałam się (z internetu oczywiście), że nowotwór złośliwy to rak. Nie mam raka. Mam  (prawdopodobnie) zmianę nowotworową, inaczej mówiąc guza niezłośliwego. Który w tej wielkości nie powinien szkodzić mojemu zdrowiu, nie powoduje przerzutów i może być sam wchłonięty. A może w moim przypadku to w ogóle nie to?

Pozostałe wyniki mam okej. Jeszcze nie wszystkie odebrałam, ale póki co wygląda na to, że jestem zdrowa.

 

PS. Będąc badaną przez pania radiolog przypomniał mi się czytany bardzo niedawno wpis u Nishki: http://www.nishka.pl/byc-uwaznym-innych-ludzi/. Ta moja pani też takim człowiekiem była. Chwilę pogadałyśmy tak po ludzku. Dzięki niej grafik ogarnęłam i nic mi nie przepadło. A ja nie czułam się przy niej jak kolejna pacjentka tylko jak człowiek, który chce się czegoś (nie tylko o sobie) dowiedzieć i której czas jest cenny na równi z jej. Dziękuję.