Następnego dnia poszłam na dwa zajęcia. Oczywiście nie porywałam się z motyką na słońce i nie zakładałam od razu, że na 100% zostanę na obydwóch. Kiedyś gdy chodziłam na takie zajęcia to po niektórych czułam się padnięta, a po innych czułam niedosyt. I też był to podobny typ zajęć – jogi, pilatesy, zdrowe kręgosłupy etc.

Najpierw stretching, czyli rozciąganie. Po kilku takich zajęciach w moim kilkudzięsięcioletnim (3) życiu stwierdzam, że najlepszy stretching zrobiła nam kobieta na obozie sportowym AWF-u. A więc jednak nie ma to jak wykształcenie. Po tamtych zajęciach byłam długa, gibka i elastyczna. A tu.. jednak poczułam ten niedosyt, więc zostałam na drugich zajęciach.

Fajnie się złożyło, bo nie wiem czy tak jest zawsze, ale dostaliśmy wykład na temat pillates. Trochę historii i podstaw. Po poprzednich zajęciach w tym sezonie (w małym mieście, w nowym klubie, w dużej grupie ludzi) zaczęłam wątpić, że w ogóle coś to może dawać dla mojego ciała i umysłu. Tu szczegółowa teoria dała mi wiarę, że jednak ćwiczenia te mają sens. A wplatywane przez prowadzącą ciekawostki (typu że kiedyś ludzie byli zmuszani siłą do tych ćwiczeń i wszystkie były na archaicznych urządzeniach) urozmaiciły te zajęcia bardzo.

Akurat dziś znów idę na pilates i dlatego ciut nie mam czasu więcej się rozpisywać.

Po tych dwóch dniach zajęć nie mogłam iść na więcej. Strasznie sobie zepsułam mięśnie brzucha (o kataboliźmie i „zakwasach” naczytałam się i porobiłam notatki, więc innym razem coś tu napiszę) i nie mogłam, a potem przyszedł ciężki weekend dojazdowo-pracowo-domowy. No i ukarałam się brakiem 3 dni zajęć pójściem na hardcorowe zajęcia o nazwie turbospalanie. Twierdzę, że jestem szalona. Poszłam z siostrą na to, bo nic innego nie było. Zajęcia były mega ciężkie jak dla mnie. Sala pełna, z początku strasznie gorąco, bo zanim ktoś odkrył, że klima nie działa przy otwartym oknie, chwilę trwało. Poza tym rozgrzewka to trucht. A ja biegania unikałam jak ognia. Wypociłam się jak już dawno nie. Moje łydki cierpiały równo 4 i pół dni. Jeszcze je czuję, ale chcę już na coś iść.  Przy okazji odebrać paczkę i zacząć robić domowe kosmetyki i środki do czyszczenia.

Lecę!

🙂