Listopad miałam pechowy. Zaczął się od urwanej sznurówki w bucie.. 

Zauważyłam to z samego rana idąc do pracy. Potem już poszła lawina nieprzyjemnych zdarzeń i cały listopad 2017 uważam za nieudany. Wszystko co najgorsze mogło się zdarzyć – zdarzało się. Łaziłam po lekarzach i komendach, porysowano mi auto, a w pracy patrzono na mnie jak na najgorsze zło. Stałam się obiektem plotek numer 1 bez realnego powodu. Było bardzo niemiło.

Po każdym niefajnym zdarzeniu miałam nadzieję, że zaraz los się odwróci.  Nie odwrócił.  Jak to się mówi, „nieszczęścia chodzą parami”. Do mnie przyszły lawiną..

Wmówiłam sobie, że widocznie tak musi być w listopadzie i czekałam aż wszystko przeminie i się poodkręca. Na początku grudnia czar prysł. Wyzdrowiałam, znalazłam winną moich rys, w pracy znaleźli ciekawsze tematy do rozmów, a ja znalazłam w sobie nowe cele i chęci do ich realizacji.

Tak więc gdy w pierwszym tygodniu stycznia zaczęło od rana być niemiło, to nie pozwoliłam sobie panikować i spokojnie zaczęłam to opisywać w Evernocie żeby to sobie poukładać w głowie i nie dać się złemu myśleniu.

Moje zapiski:

  1. Budzik
  2. Klucz do śmietnika
  3. Laweta
  4. Wezwanie
  5. Spóźnienie
  6. Telefon od nielubianej koleżanki
  7. Zapomnienie o mnie szefowej.

Budzik nie zadzwonił, dobrze że drugi jednak był nastawiony na dobrą porę. Do śmietnika nie mogłam się dostać. Laweta zablokowała mi wyjazd z parkingu, bo ładowała właśnie auto (tak na marginesie to ciekawe, bo jakąś koparkę na gąsienicach). Ochroniarz budowy do mnie podszedł i pokazał mi pod wycieraczką w moim samochodzie od strony pasażera wezwanie do stawienia się na komisariat w związku ze złym zaparkowaniem. Przez to wszystko spóźniłam się do pracy. Gdy prowadziłam wydzwaniała do mnie nielubiana koleżanka. A potem poprosiłam żeby szefowa do mnie podeszła w wolnej chwili i o mnie zapomniała, a to było dla mnie ważne.

Tak więc pierwsze godziny tego dnia nie zapowiadały za ciekawie..

Jednak się nie dałam i popatrzyłam na wszystko z pozytywnej strony. W każdym z tych rzeczy znalazłam plus.  Umiem tak robić że wszystkim(!). Uważam, że to jest moja wielka zaleta.

I tak:

Przetestowałam drugi budzik dzięki czemu wiedziałam, że nie muszę się martwić, że nie wstanę. Męcząc się z kluczem do śmietnika obserwowałam z dala co się dzieje na drodze i przygotowałam się psychicznie do tego żeby zagadać w sprawie blokady drogi nie denerwując się. Apropos wezwania to ochroniarz mi uświadomił gdzie można parkować, a gdzie nie. Potem doczytałam przepisy i wszyscy oni mają rację. A ja wieczorem miałam czym się chwalić znajomym ;). Spóźnienie do pracy oznacza luzy w szatni, a czas szybko nadrobiłam w tygodniu i nie musiałam zostawać dłużej. Koleżanka dowiedziała się, że tak się nie robi i nie powinna do mnie wydzwaniać, bo i tak nie odbiorę. A szefowa w końcu przyszła i mnie uspokoiła co do tematu sprawy, o którą chciałam ją zapytać.

A potem nie działo się już więcej nic złego! Szok.  Miesiąc, rok, życie – odczarowane. Ważne skupić się na pozytywach i nie dać się ponieść złym myślom. Optymizmu wszystkim życzę :).