Napotkałam jakiś czas temu w internecie taką oto myśl:

To pytanie przypomina mi słynne „być czy mieć?”. Z tego potrafię pięknie wybrnąć, ale teraz nie o tym..

Jeśli miałabym tu wybrać czy lepiej milczeć na temat swojego bólu czy go wyrazić to zdecydowanie wybrałabym to drugie. Ktoś kto zna mnie tylko powierzchownie na pewno sądziłby, że tak nie robię. Plotę czasem dużo, ale zwykle są to głupoty i o prawdziwych problemach mówię dopiero gdy się z nimi uporam lub potrzebuję rady od kogoś bardziej doświadczonego.

Wyrażam ból. Nie przy wszystkich. Czasem nawet nie przy najbliższych tylko sama sobie. Znajduję swoje sposoby.
Jak radzić sobie z bólem? Jest kilka metod.
  1. Wykrzyczeć go.
  2. Wypłakać.
  3. Podzielić się nim z kimś.
  4. Poprosić o pomoc z uporaniem się z nim.
  5. Zmienić w coś pozytywnego.
Te cztery pomysły przychodzą mi do głowy. Jednak tego pierwszego nie praktykuję. Może innym to coś daje, mi nie.
Rozmyślam tu o bólu fizycznym i psychicznym. Ostatnio z obydwoma miałam do czynienia. I dlatego już wiem, które sposoby lepiej działają na który ból.
Punkt ostatni to taka moja a la mantra życiowa, bo wierzę, że każde wydarzenie nas czegoś w życiu uczy. I że czasem musi być źle by potem było dobrze..
Czy są jakieś jeszcze inne pomocne sposoby na ból? Jak sobie z nim radzisz?