Głodna jestem. Wychodząc z pracy wszamałam rogal o nazwie 7 days. Można by powiedzieć, że często je jem. Jak mam coś zjeść w pracy, co jestem zmuszona kupić w automacie pracowniczym to jest to przeważnie TO. Po pierwsze jest duży, po drugie dostarcza trochę energii, no i po trzecie: ma odrobinę czekoladki. Wczoraj w Tesco kupiłam dwie sztuki. Doniosłam je do pracy, ale o nich zapomniałam.. Nie byłam głodna skoro zostały w szafce. Jeden po pracy wyrzuciłam na kuferek, w którym trzymamy rzeczy (będzie na jutro), a drugi wzięłam na drogę. Nawet do auta go nie doniosłam.

A wczoraj w tym sklepie strasznie się powstrzymywałam żeby przy kasie nie wziąć nic co ma czekoladę, bo to mnie tak zapycha, że potem mi się nie chce jeść. O! Jak teraz właśnie. Niby chcę, a jednak coś jeszcze w brzuchu mam. Ale przy okazji wspominaniu o rogalu chcę podzielić się odkryciem, że te z automatu są przechowywane w chłodniejszej temperaturze i czekolada jest zastygła. A te ze sklepu były przy pieczywie, w ciepełku, potem w mieszkaniu, potem w szatni i potem się cudnie rozpływała w ustach :).