To dziwne. W tamtym tygodniu załatwiłam sporo spraw. W tym takich, które leżały czekając na mój czas i chęci od kilku miesięcy. Myślałam, że teraz już zacznę kontrolować swój czas i będę miała go więcej na porządkowanie komputera, w tym zdjęć, facebooka, wpisów itd. A jednak po kilku dniach czystego umysłu już zaczęły pojawiać się nowe sprawy. Znów leży kupka rzeczy do zrobienia…
Nie wiem czemu tak jest. Nie mam dzieci, męża ani nawet chłopaka czy psa do wprowadzania.. W tygodniu tylko pracuję po 8 godzin i nic więcej. A sprawy się piętrzą. Ciągle musi być coś do zrobienia? Tak właśnie wygląda dorosłe życie?
Wzięłam się za swoje zdrowie. Może to jest powód znikania mojego czasu. Ortopeda, laryngolog, dermatolog, podcasty o żywieniu, a w planach ogólny przegląd zdrowia. Do tego rehabilitacje i remont domku na wsi. Ale jednak w dniach gdy pracuję nie czuję bym robiła coś sensownego. Może to przez planowanie za dużo? Żyję przyszłym długim weekendem, a przecież ten się nawet jeszcze nie skończył.. czas mi ucieka.. niech się zatrzyma! Chcę wysiąść!