Każda zmiana jest na lepsze. Jeśli wcześniej nie widać tego pozytywnego wyniku, to przyjdzie na niego czas trochę później.
Ostatnio nastąpiły zmiany w pracy. W pierwszej chwili byłam przerażona – będę mieć nocki (aaa!), zmienię szefa. A potem zaczęłam szukać plusów tej zmiany. Znalazłam sporo i to bardzo konkretnych, a nawet pomyślałam, że w tych dwóch minusach można znaleźć pozytywne akcenty – np. za nocki więcej płacą, a to, że zmieniam szefa pozwoli mi porównać mojego dotychczasowego. Poza tym ta zmiana ma być planowo tylko na półtora miesiąca. Po tych kilku dniach już sobie myślę, że mogłoby tak zostać może nawet trochę dłużej, bo jest fajnie 🙂
Zmiany czekają mnie za kilka miesięcy – będę musiała wynająć inny pokój. To stresujące. Przechodziłam to już wiele razy, w różnych miastach. Tu gdzie obecnie wynajmuję mieszkam najdłużej sama, bo lekko ponad rok. Nie może to jednak wiecznie trwać. Widzę w tej zmianie już od razu pozytywy – gdy trafię do szpitala i podczas rehabilitacji będę mieszkać u siebie (w prawdziwie swoim domu) a tutaj nie będę musiała nic opłacać. Tak więc mimo, że wypłata za L4 będzie skromniejsza to jednak będę mogła coś przyoszczędzić albo spłacić raty karty kredytowej, jeśli nie uda mi się to do tego czasu.
Przeraża mnie tylko to szukanie. Te rozmowy z osobami, które chcą wynająć pokój dla jakiejś konkretnej, wyobrażonej, osoby. Nie spełniam napewno wszelkich wymagań idealnego najemcy. Mam nadzieję, że skoro w wynajmowanym pokoju chcę głównie odpoczywać, wyspać się, ugotować sobie coś czasem, korzystać z internetu i skoro pracuję i dostaję regularnie wypłaty – to coś znajdę. Z tym, że sporym utrudnieniem będzie fakt, że szukać będę zmuszona tuż przed rozpoczęciem nowego roku szkolnego, bo konkurencja spora.
Pewna jestem, że i ta zmiana okaże się na lepsze 🙂