Hej. Duchota straszna. Ciężko wytrzymać. W Mieście nie było żadnego deszczu od megaburzy dwa tygodnie temu. Porwała ona drzewka przy parkingu… i położyła na samochodach…
W domu jest ponad 30 stopni, w pracy zresztą też. Podlewane roślinki pięknie kwitną. Z kotkiem nie idzie tak dobrze. Śpi i szaleje wieczorami. Jednak więcej to pierwsze. Szuka sobie chłodnych miejsc, ale widać, że też mu cieżko.
Jest wieczór, więc właśnie nadrabiam zaległości czytaniowe (teraz blogi). Rano pewnie znów będę nieżywa i trudno będzie mi się dobudzić… Akurat dzisiaj miałam taki wyjątkowo straszny poranek, że zaraz spróbuję przespać się w innym pokoju niż poprzednio, żeby nie ryzykować jego powtórki. Mogę wybierać, bo dwa są wolne.
Jeszcze troszkę i zniknie to piękne słoneczko, więc może jednak cieszmy się, że świeci, nawet jeśli za mocno :-).