Jedzenia się nie marnuje. Zakupy powinno się robić wedle potrzeb. Po co mają się przechowywać w lodówce, żreć prąd i naszą kasę? Nie kupuję na miesięczny zapas, nawet nie na tygodniowy. Góra 2 dni. Wspieram osiedlowe sklepiki albo chodzę do najbliższego supermarketu w okolicy. To zależy od tego co muszę kupić.
Masz zachciewajkę – wybierz się do sklepu. Przy okazji spalisz trochę zmagazynowanych kalorii. Po co komu pełne lodówki? Żeby pokazać, że ma się kasę? Ile produktów się potem wyrzuci? Ilu skończy się termin ważności? Po co kupować coś kilku różnych firm naraz? Zjesz w ciągu jednego dnia wszystkie smaki danego serka homogenizowanego? Po dwóch już będziesz miał dość. Kupując jedzenie tylko na góra 3 dni oszczędzasz i masz mniej dźwigania.
Ale trzeba pamiętać, że nie można mieć pustej lodówki gdy zaprasza się gości. Ostatnio siostrzyczka zaprosiła mnie na noc… do jedzenia nic, pościeli brak, łóżka brak, pokoju wolnego brak, a do tego sama położyła się prawie od razu i współlokatora przez sen wysłała po hot-dogi (niejadalne dla mnie). Nie wytrzymałam tego + brudu wszędzie (!) i pojechałam gdzieś indziej, mimo, że prawie północ była. U siebie mam mało, ale mam co zjeść na kilka najbliższych posiłków. Minimalizm i prostota.
No i tak sobie myślę, że ostatnio żadnych zachciewajek nie miałam (no, poza ananasem, ale to dopiero gdy go zobaczyłam). Tak więc żeby nie było, że nie jadam słodyczy, bo nie mam w kuchni, to na koniec pochwalę się pięknym tortem, jaki koleżanka dla mnie zrobiła na urodziny. Bo przecież imprezka się jednak odbyła i było bardzo kulturalnie :). Aż dziw na wiosce.
Ludzie się cudnie dogadali i wszystkim się podobało. Masa jedzenia mi została 🙂 Dożywiona zostałam za wszystkie czasy. Nie lubię gdy coś się marnuje, więc wszystko zostało wszamane. I jak on pięknie wiśniowo pachnął!!!